Jako że wynik przewidywali chyba wszyscy już na etapie podania składów (my go bezczelnie zaanonsowaliśmy dwa tygodnie temu), tor był zrobiony "pod kadrę", czyli programowo nudny, nudniejszy nawet niż na lidze, tego dnia ciekawsze były inne obserwacje. Od tej najbardziej rzucającej się w oczy, czyli trybun. Frekwencja przy H69 pozytywnie zaskoczyła. Skąd aż 12 tys. fanów na towarzyskim meczu?
Trybuny wypełnili nie tylko fani Stali Rzeszów. Zauważyliśmy wzmożony napływ kibiców z różnych środowisk żużlowych, na kilkunastotysięczny tłum składali się kibice "Koziołków" #Speedway Motor Lublin popularnie zwani "Lubelakami", Wataha Wilków vel "Gawiedź z Krosna"), a i goście z innych "południowych" ośrodków, z których do Rzeszowa można w miarę sprawnie dojechać.
Widać, że - wbrew utartemu schematowi, iż "w Polsce liczy się tylko liga" - w regionach bez ekstraligi, a takim jest Podkarpacie (już od wielu lat), wciąż istnieje spora rzesza sympatyków, która lubi taki żużel i takie imprezy. Dzięki temu mogliśmy zobaczyć możliwości (pojemność) Stadionu Miejskiego Rzeszów. Widać też zapotrzebowanie na coś więcej niż długoletnie starania o awans do fazy play-off w lidze zwanej obecnie Metalkas 2. Ekstraliga. ...No i nie trzeba stresować się dręczącą myślą o możliwej porażce z kolejną nie najmocniejszą drużyną - o tym z pewnością też wielu fanów pomyślało.
Imprezy towarzyszące sprowadzały się do namiotów WOT-u, PZMOT-u (fajny rym?) i jeszcze frytki do tego, więc dzieciaki młodsze i seniorzy starsi miały/mieli zabawę. Trochę więcej gastronomii niż w żużlowym dniu powszednim, trochę więcej kufli w barwach narodowych z taką, czy inną zawartością - więc można było przy okazji i na któryś tam (nieważne który) bieg spoglądnąć "z ukosa". I tak niewiele się działo. Ogólnie atmosfera piknikowa, podprowadzające klasa światowa, parkingi certyfikowane i niecertyfikowane z nadkompletem szpalery autochtonów i napływowych blokujących ścieżki rowerowe - jednym słowem: najlepsze występy w mieście.
Wnioski? Kolorowa impreza okraszona rykiem motocykli, znanymi nazwiskami w kevlarach Żużlowa Reprezentacja Polski na czele z Zmarzlikiem (ładny gest - przekazał czek za zwycięstwo na cel charytatywny) oraz stoiskami ciekawszymi niż pojedynczy stolik ze smyczami klubowymi. Być może tutaj należy poszukiwać większej frekwencji dla żurawiego klubu?
Nie każdy przychodzi na stadion motywowany wyłącznie nadzieją na kolejną wygraną i nie dla każdego oczekiwanie na tę wygraną jest jedynym powodem aby tkwić na plastikowym zydlu. Trzeba dodać coś ekstra, coś niekonwencjonalnego i odpowiednio to zareklamować, bo wtedy i do żużla łatwiej się przyzwyczaić. Czasy, gdy cały Rzeszów był oklejony plakatami z charakterystycznym żużlowcem na wirażu - już minęły.
Tekst i zdjęcia: Tomek "Wolski" Dobrowolski
http://www.wp.pokredzie.pl/home/artykuly/3867-rzeszow-polska-reszta-swiata-53-36#sigProId9c84a299ff